Ich drogi rozeszły się w jeszcze przed wojną w latach 30., gdy Jakubowicz wraz z rodziną wyjechał do Tarnowa. Józef Trębacz został w Chrzanowie, w domu przy ul. Pogorskiej, niedaleko którego prowadził cegielnię. Gdy wybuchła wojna Pinkus Jakubowicz postarał się, by wywieźć swoje dzieci, syna i córkę, za granicę. Sam wraz z żoną trafił do pociągu jadącego do Oświęcimia. Na trasie niedaleko Chrzanowa udało im się wyskoczyć z pociągu. Niestety, żonę Pinkusa zauważyli Niemcy. Została zastrzelona ma miejscu. Pinkus Jakubowicz doszedł piechotą do Chrzanowa. Tu postanowił szukać schronienia u swojego przyjaciela Józefa Trębacza.
- Tata ukrył go w cegielni. Nam zakazał mówić o tym komukolwiek. Początkowo zamieszkał w cegielni, lecz robiło się coraz chłodniej. Pinkus zaczął chorować. Tata położył go w swoim łóżku i sprowadził do niego lekarza, któremu powiedział, że to jego kuzyn – opowiada najmłodsza córka Józefa - Kazimiera.
Wówczas Trębaczowie postanowili przenieść go na strych ich domu, gdzie zamieszkał w snopkach siana. Niestety to nie była najlepsza kryjówka.
- Raz wystraszyliśmy się nie na żarty. Gdy schodziłam ze strychu, zauważyłam dwóch Niemców z psem idących w naszym kierunku. Nie wiedziałam, czy się wrócić, by ostrzec Pinkusa, bo to mogłoby się wydać podejrzane, czy nic nie mówić. Nie zawróciłam. Uratowała nas moja mama, która zagadała Niemców i dała im dwie kury, by sobie jak najszybciej poszli. Ponownie baliśmy się, gdy przyszedł do nas miejscowy kapo z Pogorskiej. Niby chciał sprawdzić zabezpieczenia przeciwpożarowe i wszedł na strych. Tam zobaczył siano i kazał je natychmiast usunąć. Oczywiście, nie mogliśmy tego zrobić tak od razu. Mama obiecała, że uprzątnie siano następnego dnia. Uwierzył i poszedł – ciagnie opowieść pani Kazia.
Dla wszystkich stało się jasne, że przetrzymywanie Pinkusa Jakubowicza na strychu jest zbyt ryzykowne. Pod stajnią wraz z synem wykopał mu komórkę z małym okienkiem na świat, do której wchodziło się ze stajni specjalnie obmyślonym ukrytym pod żłobem wejściem. W tym miejscu żona Waleria posadziła kwiaty.
Opieka nad Pinkusem Jakubowiczem trwała ponad 3 lata, aż do zakończenia wojny, po której wyjechał do swojej córki Elizabeth, do Stanów Zjednoczonych. Tam dożył szczęśliwej starości. Zmarł w 1976 roku, dożywszy 92 lat.
Józef Trębacz zmarł w Chrzanowie w 1968 roku. Miał 90 lat. Kilka lat wcześniej, w wieku 80 lat, zmarła jego żona Waleria.
Józef Trębacz, przyjmując w czasię wojny pod swój dach Pinkusa Jakubowicza, ryzykował nie tylko swoje życie, ale życie całej licznej rodziny. Gdyby Niemcy dowiedzieli się o ich żydowskim przyjacielu, który mieszkał w komórce pod stajnią, wszystkich od razu wywieźliby do Oświęcimia.
Teraz pośmiertnie, dzięki staraniom córki Kazimiery oraz syna Stanisława, państwo Trębaczowie otrzymali zasłużony tytuł "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Najważniejsze - jak podkreślił wręczający medal Wiceambasador Izraela Yahel Vilan - odznaczenia dla osób nie będących Izraelczykami.
- Państwo Trębaczowie swój egzamin z człowieczeństwa zdali celująco. Ich rodzina stanowi doskonały i pozytywny wzór do naśladowania - powiedział przybyły na uroczystość Włodzimierz Kac, przewodniczący Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Katowicach.
Do tej pory medale przyznano 22 tysiącom osób z całego świata. Ponad 6 tys. z nich to Polacy. Nazwiska uhonorowanych medalem znajdą się na honorowym murze Ogrodu Sprawiedliwych Yad Vashem w Jerozolimie.